Chris Reeve - Shadow III
Jako miłośnik małych noży EDC ze stałą głownią nie mogłem sobie pozwolić na ominięcie przedstawiciela tej kategorii ze stajni CRK czyli nóż Shadow III. Kim jest Chris Reeve wiemy wszyscy, więc przedstawiać tego pana nie trzeba, czym jest One Piece Range (OPR) napisał już Piter (art.: Chris Reeve - stałe klingi), więc przejdę od razu do konkretów. Shadow III jest jednym z trzech 4-calowców serii OPR. Jego braćmi są Aviator, podobny do Shadowa, z tym, że o klindze clip-point i dodatkowo wyposażony w piłę na grzbiecie, oraz Mountaineer I – pozbawiony górnego jelca, klinga clip point. S3, jak wszystkie OPR, wykonany jest z jednego kawałka stali węglowej A2 powleczonej dodatkowo czarną, antykorozyjną powłoką Gun Kote. Klinga ma grubość 4.5 mm, wklęsły szlif oraz false edge na 1/3 swojej długości.. Razem z nożem dostajemy pochwę skórzaną typu pancake, która jak na Chrisa przystało jest najwyższej jakości, trzyma nóż wprost idealnie – nie za mocno ani nie za słabo. Tyle tytułem wprowadzenia, przejdźmy do tego, co wszystkich najbardziej interesuje czyli – jak to się sprawdza w praktyce? |
|||||||||||||||
Zacznę trochę nietypowo, bo od pochwy, która była dla mnie wielkim zaskoczeniem. Osobiście w kategorii urban-fixed-EDC najbardziej cenię sobie możliwość dyskretnego noszenia noża w układzie IWB (Inside Waist Band, czyli pochwa po wewnętrznej stronie spodni), toteż zanim Shadow do mnie dotarł planowałem zamówić do niego kydex u Pitera skonstruowany według moich preferencji odnośnie wygody i dyskrecji. Pochwa pancake jest wykonana z wielką dbałością o szczegóły, dopasowana do noża idealnie – nie można jej nic zarzucić. Podczas pierwszych jej oględzin bawiłem się kawałkiem paracordu, który zdjąłem z rękojeści i wtedy dostałem objawienia – po dwóch minutach przeplatania sznurka na różne sposoby odkryłem rewelacyjny i niezwykle stabilny sposób montowania całości po wewnętrznej stronie spodni M65, czego rezultaty można podziwiać na zdjęciach ;). Z nożem przypiętym dokładnie w taki sposób chodziłem niemalże dzień w dzień przez 4 miesiące i wniosek nasuwa się sam – jest to absolutnie najwygodniejsza pochwa IWB z jaką miałem styczność. Jedyną wadą tego rozwiązania jest fakt, że jeśli ktoś lubi ubierać się nieco luźniej to moletowana rękojeść Shadowa nie dość, że jest chłodna, to może też obcierać skórę. No ale cóż, z drugiej strony jak ktoś nosi koszulę czy podkoszulek na wierzchu to równie dobrze może zamontować pochwę w sposób tradycyjny! |
|||||||||||||||
Charakterystyczną cechą tego noża jest dyskrecja zarówno noszenia jak i użytkowania. Jest bardzo smukły w odróżnieniu od małych toporków jak Strider MFS czy ER Shrapnel a dzięki czarnej powłoce nie rzuca się w oczy kiedy trzeba go użyć w miejscu publicznym a noszony za paskiem pozostaje praktycznie niewidoczny nawet z bliska, ze względu na fakt, że do pochwy wchodzi dość głęboko i niewiele go wystaje poza jej obręb. Z tego tytułu w kategorii nie wzbudzania paniki osób postronnych jest na dzień dzisiejszy liderem mojego rankingu. |
|||||||||||||||
Jednak jakby na to nie patrzeć mimo wszystko nóż przede wszystkim ma pracować a nie wyglądać, więc przejdźmy do testów praktycznych, od najlżejszych i najbardziej typowych zaczynając... czyli Shadow w kuchni! Spodziewałem się, że ze względu na małą wysokość ostrza i samego szlifu zawodnik od CRK będzie przegrywał w tej konkurencji ze swoimi poprzednikami: Shrapnelem (Extrema Ratio) i MFSem (Strider), a jednak tutaj spotkała mnie kolejna niespodzianka, którą można podsumować słowami – wklęsły szlif daje radę! Chleb, bułki czy pomidory – ciął praktycznie tak samo dobrze jak jego konkurenci, chociaż momentami miał problemy z ugryzieniem nieco bardziej wyschniętego chleba, prawdopodobnie na skutek stali i wypolerowania krawędzi tnącej na lustro, która cięła mniej agresywnie (przy takim samym stopniu naostrzenia) niż wcześniejsze S30V i N690. Jednak w kategorii przygotowywania pożywienia z puszek wygrał z konkurentami, szczególnie w przypadku mniejszych puszek typu paszteciki itp. ze względu na wspomnianą wcześniej niższą klingę – wycinanie i manewrowanie w konserwie było o wiele łatwiejsze! Tradycyjne szatkowanie pustych puszek na plasterki nie zrobiło najmniejszego wrażenia na krawędzi tnącej. Potem przyszła pora na cięcie materiałów wszelakich, od kartonów, przez butelki PET, do strugania patyków itp. Cóż tu wiele pisać, mały „Cień” (ang. Shadow) tnie wszystko bez zbędnych pytań i problemów, penetracja przy wbijaniu lepsza niż w MFSie i tylko odrobinę słabsza niż w przypadku Shrapnela. Wklęsły szlif skutecznie zapobiega zbytniemu grzęźnięciu ostrza w przecinanym materiale a geometria czubka sprawia, że jest on wyjątkowo wytrzymały i bardziej bym mu zaufał niż igle na końcu Shrapnela. |
|||||||||||||||
Skoro o pracy mowa to wypadałoby wspomnieć o ergonomii użytkowania a dokładniej rzecz biorąc o rękojeści, do której mam nieco mieszane uczucia. Jak widać na zdjęciach jest to po prostu kawał moletowanej stali, jak to mówią niektórzy – pilnik chwycony z drugiej strony ;) Ja bym nie popadał w tak skrajną opinię, ale po kolei. Przy małych pracach chwilowych nożem operuje się lekko i wygodnie i tak naprawdę pewne niedogodności wychodzą na jaw do dłuższym okresie użytkowania. Tym co szczególnie zwróciło moją uwagę jest pewien dyskomfort przy dłuższej i cięższej pracy przy wyższych temperaturach. Mianowicie jeśli dość mocno operujemy nożem w spoconej dłoni, to stal zaczyna nieco podrażniać skórę a jeśli dodamy do tego ocieranie spowodowane moletowaniem to jednak od czasu do czasu trzeba sobie zrobić przerwę. Być może jest to kwestia indywidualna i skóra każdego nieco inaczej reaguje, ale jest to mimo wszystko fakt, który z redaktorskiego obowiązku należy odnotowanć. Przy okazji wspomnę, że słyszałem nie raz, kiedy to ludzie wahali się przed zakupem noża OPR ponieważ rzekomo miałby on przymarzać do dłoni w ekstremalnie niskich temperaturach. Cóż, nie dane mi było sprawdzać, czy faktycznie tak jest, ponieważ przy okazji ekstremalnie niskich temperatur zawsze miałem na sobie rękawiczki i nie odczuwałem najmniejszego dyskomfortu. Wniosek nasuwa się sam ;) Przygód z Shadowem miałem kilka. Pewnego dnia autorka zdjęć plenerowych w tej recenzji przez pomyłkę zabrała mi klucz do szuflady, w której trzymałem wiele ważnych rzeczy. Kiedy się zorientowałem było już za późno, żeby podejmować próby odzyskania klucza więc z duszą na ramieniu rozpocząłem podważanie szuflady nożem. Używając do tego sporej siły udało mi się tylko minimalnie nagiąć sprężyście klingę o kilka stopni... Shadow wyważania i podważania się nie boi! Za to przestraszyłem się ja jak usłyszałem trzaski drewna i oczyma wyobraźni zobaczyłem rozlatującą się na kawałki szafkę i odpuściłem. Wniosek prosty – klinga jest naprawdę mocna. Z kolei innym razem na skutek przeciągu poszła mi szyba w drzwiach od pokoju, część została w ramie a część leżała na dywanie. Używając noża powyjmowałem resztę szyby z drzwi – na powłoce Gun Kote nie został praktycznie żaden ślad. Potem trzeba było jakoś resztki zutylizować więc musiałem użyć rękojeści jako glassbreakera w celu zmniejszenia gabarytów szkła tak aby dało się to łatwo wynieść do śmieci. Ten test także został zdany pozytywnie jednak widać, że nóż nie został do tego zaprojektowany, gdyż częściowo zeszła powłoka na brzegach wykonanego z lotniczego stopu butt-capa a same brzegi lekko się porysowały, ale to w końcu stop aluminum, a nie stal. |
|||||||||||||||
Shadow to także świetny nóż do tzw. urban-survivalu. Pewnego razu wracałem piechotą z imprezy koło 4 rano, ku swemu przerażeniu zorientowałem się, że skończyły mi się papierosy a w portfelu pustki... Chwila zadumy, małe dejavu i przypomniałem sobie, że wcześniej do środka rękojeści włożyłem rezerwowe 10 zł i papierosa! Dzięki temu mogłem komfortowo dotrzeć do najbliższego nocnego degustując Bonda lighta :) i zaopatrzyć się w nową paczkę. Palaczy muszę jednak trochę zmartwić – aby papieros się zmieścił do środka trzeba go skrócić około centymetr – coś za coś. Czas na wnioski. Jak widać w mieście nóż sprawdza się co najmniej bardzo dobrze - pomimo, że nie jest absolutnym szczytem luksusowej wygody pracowania, jeśli ktoś nie ma porcelanowych rączek to nie powinien narzekać zbyt wiele na ten kozik. Jeśli chodzi o zastosowania terenowe, to znany mi dobrze inny użytkownik tego noża, Akme, powiada, że sprawdza się wyśmienicie i nie mam powodów by mu nie wierzyć. Osobiście tylko pewne wątpliwości miałbym odnośnie pochwy, którą pomimo wszystkich zalet w razie ewentualnego zabrudzenia byłoby o wiele trudniej doczyścić niż kydex. Z drugiej strony – nic nie stoi na przeszkodzie dorobić sobie terenowy kydex u Pitera! Podsumowując – smuklejszy nóź od wymienianych wyżej konkurentów, cenowo stoi pomiędzy nimi dwoma i jeśli miałbym wybierać urban-fixed-EDC spośród tych trzech to skłaniałbym się właśnie w kierunku zawodnika od Chrisa Reeva, jednak zaznaczam, ze tylko minimalnie, bowiem na dłuższą metę wszystkie te noże sprawdzają się na podobnym poziomie na dzień powszedni i każdy ma swoje wady i zalety, Shrapnel najtańszy, MFS i Shadow bardzo podobne, jednak teren ich głównego zastosowania inny. tekst i zdjęcia: Cynik |
|