William Henry - definicja elegancji
Podejście do tematu William Henry zajęło mi prawie dwa lata, i wreszcie, po tym długim czasie, udało mi się przekonać założycieli (i jednocześnie właścicieli) firmy, iż znajdą we mnie godnego reprezentanta swoich produktów w Polsce. Nie ukrywam, iż czuję się w pewien sposób dumny i wyróżniony, dołączając do niewielkiego grona autoryzowanych dealerów William Henry na świecie. Ale i te dwa lata nie były bynajmniej dla mnie zmarnowane. W tym czasie zgłębiłem swoją wiedzę o podejściu firmy do tematu noża, poszerzyłem wiedzę na tematy technologii stosowanej przez WH i generalnie zapoznałem się z tym, co dziś oferuje się w zakresie eleganckich noży z górnej półki. Rewolucja się dokonała, a jej efekt zobaczyłem w tym roku na własne oczy na Blade Show w Atlancie. Dziś William Henry oferuje pełną gamę noży dla gentleman’a. Od prostej elegancji tytanu i stali w serii „Titan”, po wyszukane materiały i formę serii „Da Vinci”. Poza tym ze studia William Henry wychodzą też limitowane serie, czy nawet pojedyncze sztuki noży będące raczej małymi dziełami sztuki niż narzędziami, mimo zachowania pełni możliwości użytkowych. Ręczne techniki złotnicze, skomplikowane grawerunki, kamienie szlachetne... tak, tak, William Henry to także studyjne modele o niepowtarzalnym pięknie. Ale zejdźmy trochę na ziemię, aby zapoznać się z tym, co tworzy dziś wizerunek firmy, i aby poznać prawdę o tym, jak powstają te wręcz dzieła sztuki. Poznajmy siłę napędową William Henry, czyli połączenie tradycji i nowoczesności, rękodzieła i technologii cyfrowej. WH bierze to, co najlepsze z tych światów i zaprzęga do pracy na własne potrzeby... efekt jest piorunujący! |
Miłym akcentem jest też fakt, iż laminat tego typu wygląda bardzo atrakcyjnie, dzięki linii podziału twardości przypominającej hamon japońskiego miecza. Zresztą związek noży William Henry z japońskimi mieczami jest dużo głębszy niż się to może wydawać, gdyż wszystkie klingi mają szlif wykonywany ręcznie (!) w japońskiej manufakturze znakomitego szlifierza z regionu Seki, który na co dzień zajmuje się właśnie wytwarzaniem tradycyjnych mieczy samurajskich. Szlif główny położony na klingach Willam Henry jest tak pięknie poprowadzony ręką mistrza, że żadna maszyna nie byłaby w stanie odtworzyć tych kształtów i nadać im takiej płynności i lekkości. Cóż, w pewnych aspektach tradycja nadal przoduje nad nowoczesnością, i Matt Connable potrafi doskonale to wykorzystać łącząc te dwa, jakże różne, światy. Klingi sa później polerowane na lustro i delikatnie ręcznie satynowane, lub przekazywane do nałożenia czarnej powłoki DLC (Diamond Like Coating), która z uwagi na swoją twardość powierzchniową zabezpiecza ostrze przed porysowaniem i nadaje elegancki wygląd "czarnej stali". Końcowe ostrzenie i polerowanie krawędzi tnącej wykonuje sam Matt, przez co żaden nóż nie opuści firmy Willaim Henry przed jego osobistą inspekcją. Należy też tutaj wspomnieć o klingach z kutej ręcznie stali damasceńskiej, która używana jest zarówno na okładziny boczne rdzenia z ZDP-189 (tzw. Waved Damascus), oraz również ręcznie kuty damast mozaikowy na całą klingę w przypadku najwyższych linii noży William Henry. Damast dla WH wykuwany jest jedynie przez Mike’a Norrisa, który posiada tytuł ABS Master Smith, uznawany za najwyższy w świecie w hierarchii kowali kujących noże. Tyle o duszy noża, czyli klindze. |
Co niemniej istotne, tego typu blokada pozwala na bardzo elegancką konstrukcję noża, bez zachodzących poprzecznie linersów, szczelin czy dźwigni, które nie przeszkadzają optycznie w nożu taktycznym, jednak w klasie "gentleman's knife" są raczej niemile widziane. Okrągły kołek zwalniający blokadę jest estetyczny, nie kłóci się z formą noża, oraz można go wykorzystać wręcz jako element zdobniczy np. po osadzeniu w nim delikatnie połyskującego szlachetnego kamienia czy przy wyłożeniu harmonizującą z rękojeścią macicą perłową. I znów wygoda, bezpieczeństwo, technologia i piękno... po prostu klasa. Oczywiście jak na studyjną pracę przystało, także rękojeściom ostateczny szlif i spasowanie nadaje ręczna praca artystów, którzy dopasowują samodzielnie układ materiałów i przez ostateczną obróbkę szlifierską oraz polerską tworzą piękne, gładkie, płynące wręcz kształty rękojeści noży William Henry. Tu nie ma produkcji taśmowej, a każdy nóż wykańczany jest ręcznie przez jedną osobę, która zajmuje się nim na całym etapie kompletowania elementów, składania, spasowania i polerowania rękojeści, oraz regulacji mechaniki. W efekcie otrzymujemy pięknie wykonane narzędzie, stanowiące jednolitą, spasowaną ze sobą indywidualnie, całość a nie jedynie składankę standardowych elementów. To właśnie takie podejście odróżnia WH od innych producentów noży i pozwala o nich mówić nie w kategorii noży produkcyjnych, ale w kategorii semi-custom. A w przypadku pojedynczych noży robionych całkowicie ręcznie na specjalne zamówienie, można spokojnie mówić o nożach custom-made. Mechanika noża działa oczywiście bez najmniejszych zarzutów - gładko, delikatnie i bardzo pewnie. Pomagają w tym teflonowane podkładki ostrza oraz odpowiednie zgranie i wypolerowanie elementów wewnętrznych osi i blokady. Aby nie zakłócać szlachetnej linii zrezygnowano z mocowanego z boku klipsa. W zamian za to do każdego noża dołączony jest tzw. clip-case, czyli skórzana pochewka na nóż wyposażona w klips. Dzięki temu nóż można wygodnie nosić przy krawędzi kieszeni spodni czy marynarki. W wyjmowaniu noża pomagają elegancko zaplecione rzemienie, często ozdobione wykończeniami z kości lub drewna czy okuciami ze srebra a nawet złota i platyny. |
Oczywiście już słyszę to pytanie: „a jak to tnie, panie Piotrze?”. Cóż, po tym, czego doświadczyłem podczas BaldeShow 2005 i później, z moim „Titanem” w kieszeni, mogę jedynie odpowiedzieć, że to jest trudne do opisania w prostych słowach. Klinga wykonana na rdzeniu ze stali ZDP-189 jest doprowadzona do niewyobrażalnej wręcz ostrości i spokojnie odcina końcówki włosów prowadzona kilka mm nad (!) przedramieniem. Ten nóż płynie przez materiał, cięcie przypomina operowanie skalpelem. Najważniejszą jednak cechą jest to, iż krawędź tnąca o twardości 67HRC po prostu nie chce się stępić, ani na twardym drewnie, ani nawet przy przypadkowym kontakcie z ceramicznym talerzem podczas krojenia. To po prostu zmienia sposób patrzenia na nóż, który się używa, a nie ostrzy. Używa, używa, używa... Oczywiście każda krawędź tnąca wymaga kiedyś naostrzenia, ale tu kolejna niespodzianka! Używając supertwardych spieków ceramicznych (np. kamienie Spyderco z aluminy) można noże te naostrzyć relatywnie łatwo (na pewno nie trudniej niż nóż z S30V). Jest to zasługą struktury krystalicznej stali ZDP-189, gdzie przy ostrzeniu usuwa się nie tyle cała strukturę krystaliczną metalu jak to mam miejsce w klasycznej stali, ale fazę metalu o mniejszej twardości, w której osadzone są bardzo gęsto mikroskopijnej wielkości ziarniste karbidki, odpowiedzialne za trzymanie ostrza i wysoka twardość krawędzi tnącej. Dzięki temu ostrzenie przebiega nie trudniej niż ma to miejsce w większości współczesnych noży, jednak należy pamiętać o zastosowaniu wysokiej klasy ceramicznych ostrzałek, a jedynie ostateczne polerowanie ostrza można przeprowadzić na naturalnych kamieniach, i to o bardzo drobnym ziarnie (np. Arkansas Hard). Z uwagi na dość lekką konstrukcję noży, zalecałbym wykorzystywanie ich zgodnie z przeznaczeniem, czyli do cięcia, a nie w roli np. śrubokrętu czy dłuta, a dobrze traktowane pozostaną niezwykle ostre przez bardzo długi czas. Co ważne, bo podkreślające nastawienie firmy, William Henry Knives oferuje darmowy serwis ostrzenia swoich noży sprzedawanych w autoryzowanej sieci sprzedaży. |
I zapraszam jeszcze do galerii poniżej... tekst i zdjęcia: Piter |
Galeria zdjęć noży William Henry |
Seria: Attache, model: B12 Spear Point |
Seria: Titan, model: B09 Kestrel (przód) oraz B12 Spear point (tył) |
Seria: Nautilus, model: B09 Kestrel |
Seria: Spryte, model: B03 FTB |