Mission Knives - MPK10-A2


Firmy Mission Knives and Tools nie trzeba chyba przedstawiać nikomu, kto interesuje się tak nożami, jak i militariami. Założeniem firmy było i jest projektowanie oraz produkcja wysokospecjalizowanych noży i narzędzi z tytanu i innych zaawansowanych materiałów - głównie z przeznaczeniem dla personelu militarnego i operatorów oddziałów specjalnych. Obok tytanu firma stosuje bardziej tradycyjne materiały takie jak stal A-2 czy 440C do produkcji kling swoich noży. Ponieważ interesują mnie głównie noże terenowe, wybór padł na krótszy z dwóch modeli MPK (Multi Purpose Knife) wykonany ze stali A-2.

Na początek parę suchych danych technicznych. Długość całości zgodnie z oznaczeniem modelu: 10 cali, klinga: 5.5”, reszta to solidna i wygodna rękojeść. Nóż jest wyjątkowo kompaktowy i poręczny. Jego rozmiary są chyba najbardziej optymalne dla solidnego noża outdoorowego, choć na pewno nada się również na wyposażenie żołnierza czy operatora oddziałów specjalnych. Solidny kawał klingi o grubości 0.22 cala (5.5mm), wykonany ze stali A2 osadzono w wygodnej, choć niezbyt pięknej rękojeści z tworzywa o komercyjnej nazwie Hytrel - tworzywa odpornego chemicznie, mechanicznie i termicznie. W dotyku Hytrel przypomina nieco lekko gumowany Zytel, jest twardy, ale porowata powierzchnia zapewnia dobrą przyczepność. Im cięższa praca tym mocniej zaciskamy dłoń na rękojeści i tym lepszą mamy przyczepność. Chwyt jest pewny tak gołą dłonią, jak i w rękawicach. Taka rękojeść jest bardzo łatwa do utrzymania w czystości, brud w nią nie wnika, nie „łapie” zapachów ciętych materiałów i jest praktycznie niezniszczalna. Kształt jest ergonomiczny, nawet długa praca nie powoduje uczucia zmęczenia, a kontrola klingi nie pozostawia niczego do życzenia. Kształt rękojeści jak i jej wykończenie może nie są szczytem estetyki, ale w takim narzędziu raczej rzadko będziemy się zachwycać wyglądem, docenimy raczej walory użytkowe i trwałość zastosowanego rozwiązania. Naprawdę trudno się tu do czegoś przyczepić, jest nawet niezbędny w tej klasie noża otwór do przewleczenia pętli ze sznurka. Widać, że przemyślano tu najdrobniejszy szczegół, a projektant wiedział, co robi. Z pozoru gruba garda będąca integralną częścią rękojeści nie przeszkadza w przesunięciu chwytu do przodu, a pozostawiony spory kawałek nienaostrzonej klingi umożliwia położenie na niej palca wskazującego, co zwiększa kontrolę nad klingą przy precyzyjnych pracach. Kolejnym miłym wrażeniem, jakiego dostarcza ten nóż jest solidność. Co prawda nie widać, czy trzpień przechodzi przez całą długość rękojeści [przechodzi, jest to konstrukcja hidden full tang, przyp. Piter], ale wygodny chwyt i dość gruba klinga sprawiają, że wydaje się niemożliwym uszkodzenie tego noża w trakcie nawet bardzo ciężkiej pracy. Również jakość wykończenia jest na wysokim poziomie. Obróbka mechaniczna klingi jest bez zarzutu. Wszystkie szlify są równe i symetryczne. Nowy nóż co prawda golił z wyraźnym oporem, ale to nie brzytwa i taki poziom ostrości nie jest tu wymagany. Jedynym zgrzytem w moim egzemplarzu jest minimalnie niewspółosiowe osadzenie klingi w rękojeści. Nie ma to znaczenia użytkowego, ale jest to ewidentny błąd w wykonaniu.


O dziwo gruba klinga nie przeszkadza zbytnio w krojeniu, dzięki pełnemu płaskiemu szlifowi wykonanemu na dość wysokiej klindze. I tu rzuca się w oczy brak choćby krótkiego prostego odcinka linii ostrza. To również poprawia i tak już niezłe właściwości tnące noża, nacisk nie rozkłada się na dłuższym odcinku powodując lepszą skuteczność ciecia. Co prawda taka linia ostrza uniemożliwia szybkie siekanie warzyw na desce, ale nie do takich celów został ten nóż zaprojektowany. Ciężka praca w terenie to jego pole do popisu . Tu nie jest nam niezbędny prosty odcinek, rąbanie, cięcie czy struganie nie stanowią problemu, i choć stosunkowo krótki nóż na pewno nie zastąpi dobrego toporka o podobnej masie, to będzie od niego bardziej uniwersalny. Ponieważ klinga wykonana jest z wrażliwej na korozje stali A2, producent zastosował na niej ochronne pokrycie na bazie tytanu (raczej oczywisty wybór, biorąc pod uwagę doświadczenie firmy z tym metalem). Powłoka jest dość odporna, nie ściera się od pracy w drewnie, o ile drewno nie jest zapiaszczone. Próby zadrapania powłoki scyzorykiem Victorinox okazały się nieskuteczne, co pozwala przypuszczać, ze powłoka nie zniknie szybko nawet z dość mocno eksploatowanej klingi. Takie pierwsze wrażenie zachęciło do przeprowadzenia serii testów, aby sprawdzić na co tak naprawdę stać ten nóż.


Pierwszy test to tradycyjnie już u mnie kuchnia, tym razem nieco zmodyfikowany, bo przez tydzień stanowił podstawowy nóż kuchenny podczas wyjazdu w Dolomity. Nożem cięło się bardzo przyjemnie. Jedynie włoski chleb był dla niego zbyt trudnym zadaniem, twarda skórka okrywała wyjątkowo „dmuchane” wnętrze. Ale z takim chlebem problem miałyby nawet cienkie noże kuchenne. Praca na desce wymagała stosowania techniki polegającej na pociąganiu nożem – brak prostego odcinka linii ostrza uniemożliwia siekanie. W miarę wygodnie obierało się nim jabłka, choć to nietypowa czynność dla tak solidnej klingi. Cięcie mięsa, otwieranie opakowań oraz konserw nie stanowią dla tego kawału stali A2 żadnej przeszkody. Przez tydzień używało go pięć osób i żadna nie narzekała na pracę takim solidnym nożem. Nawet kobiety nie miały problemów z wygoda i efektywnością pracy, co więcej, na początku, wszystkich uczestników wycieczki zaskoczyła łatwość, z jaka można pracować tak potężnym nożem. Jednym słowem projektant odwalił kawał dobrej roboty. Ergonomia na piątkę, choć nóż wygląda niepozornie. Nikt nie narzekał na odcinek nienaostrzonej klingi w okolicach rękojeści, szybko nawet zaczęto intuicyjnie kłaść tam wskazujący palec w celu uzyskania lepszej kontroli przy precyzyjnej pracy. Chyba tyle o kuchni, komentarze niedoświadczonych użytkowników wystawiły tu wysoka ocenę. Jedynym zgrzytem, jaki miał miejsce podczas tego testu były niewielkie plamki jakie pojawiły się na powłoce klingi, po tym jak jeden z użytkowników, zostawił ubrudzony czymś nóż na noc .


Ponieważ ten Mission to nie kuchenniak, trzeba było postawić mu poważniejsze zadania. Najpierw mały teścik na trwałość powłoki. Ponownie mała klinga z Victorinoxa i jazda po powłoce. Na początku się zmartwiłem, bo wyglądało jakby powłoka się wytarła, nie dało się tego domyć i pozostała mała szara plamka. Po czasie okazało się, że to klinga Vicka wtarła się w powłokę i po kilku późniejszych szorowaniach po teście nie pozostał żaden ślad. Powłoka jest również niewrażliwa na ścieranie w czasie pracy w drewnie, o ile drewno jest czyste. Klika ziaren piasku pozostawiło parę malutkich rysek. Jak dla mnie powłoka wydaje się dostatecznie trwała. Nie wyciera się podczas pracy w twardym suchym drewnie i skutecznie zabezpiecza stal przed korozją. Bije na głowę powłoki w nożach Ontario serii RAT, epoksydy od Cold Steel’a oraz wszelkie teflony. Więcej od niej wymagać nie trzeba.

Skoro zabezpieczenie przed korozją okazało się całkiem przyzwoite, czas sprawdzić czy warto chronić to co pod spodem, a w teorii mamy do czynienia z porządną stalą. W teorii, bo nieodpowiednia obróbka cieplna zrujnuje nawet najlepszą stal. Na początek czubek. Wbijanie go w klocki z dobrze przesuszonej brzozy i wyłamywanie w bok nie skrzywiło go, ani nie wyszczerbiło, mimo, że przy czubku klinga wcale nie jest gruba. Następnie krawędź tnąca. Rąbanie i struganie drewna nie spowodowało żadnych uszkodzeń, nóż się stępił nieznacznie, ale zachował jeszcze ostrość roboczą, wystarczająca w zupełności do normalnej pracy. Skuteczność rąbania jest porównywalna z Ontario RAT-7, mimo nieco krótszej klingi. Rękojeść nie miała tendencji do wysuwania się, czy przekręcania w dłoni, tak gołej, jak i odzianej w rękawicę. Trzymanie ostrości bardzo dobre, choć testy jakim go poddałem, pozostawiły pewien niedosyt i nóż mógłby znieść dużo więcej. Pod względem ergonomii nóż nie pozostawia nic do życzenia. Szeroki grzbiet rękojeści dobrze tłumi uderzenia, mimo twardego tworzywa, a przy struganiu, możemy przesunąć chwyt o jeden palec do przodu, przez co zyskuje się dodatkową kontrole nad klingą. Podczas tych prac, jak również podczas rozłupywania klocków powłoka nie uległa uszkodzeniom, jedynie przetarła się lekko na samych krawędziach grzbietu, w miejscu, w które uderzała solidna szczapa drewna podczas rozłupywania. Nie testowałem go jak długo trzyma ostrość, bo po wszystkich testach krawędź tnąca nie była uszkodzona w żadnym miejscu i wymagała jedynie lekkiego podostrzania. Pociąłem natomiast pewną ilość tektury falistej, żeby sprawdzić, jak się zachowa podczas przechodzenia przez grubszy materiał. Nóż nie strzępił tektury, nie zagniatał jaj krawędzi, co jest zasługą pełnego płaskiego szlifu na stosunkowo wysokiej klindze.


Na koniec postanowiłem zabrać nóż ze sobą na kilka pieszych i rowerowych wycieczek. Nóż zawieszałem na pasku, co nie jest problemem i dzięki konstrukcji pochwy nie wymaga rozpinania paska. Niestety już dość szybko spora wystająca ponad pasek część pochwy wykonana z elastycznego tworzywa, zaczęła uwierać i obcierać tors chroniony jedynie koszulka bawełnianą. Problem zlikwidowało założenie pasa na bluzę, tyle że latem często chodzi się w samym t-shircie i może to stanowić pewien mankament. Generalnie pochwa nie należy do pięknych, ale dobrze komponuje się z włożonym do niej nożem i jest w pełni funkcjonalna. Jej wygląd budzi co prawda mieszane uczucia, ale funkcjonalnie jest poprawna. Spore otwory do odprowadzania wody, kształt i otwory pozwalające na troczenie jej do ekwipunku, łydki czy uda nie pozostawiają wątpliwości, że to spadek po nurkowych tytanowych wersjach noży tej firmy. Rękojeść jak i pochwa stanowią stylistyczną jedność. Nóż przed zgubieniem zabezpieczają dwa rozwiązania. Jednym jest tradycyjny pasek nylonowy z zatrzaskiem kaletniczym, drugim jest pętla wykonana z gumy „kosmicznego” pochodzenia. Otóż ten rodzaj gumy służy do wykonywania uszczelek w klapach amerykańskich wahadłowców. Jaka by nie była geneza tego materiału, pętla działa skutecznie i znacznie szybciej niż pasek z zatrzaskiem. Jeszcze jednym mankamentem pochwy jest sporadyczne klekotanie noża o jej ścianki. O ile dla nurka taka pochwa jest wręcz wzorcowa, to dla zwykłego użytkownika znacznie lepszym rozwiązaniem byłaby prosta pochwa wykonana z Kydeksu.


Podsumowując Mission MPK10-A2, czy zgodnie z oznaczeniem na klindze MPK-S, to poważne narzędzie outdoorowca i nóż taktyczny w jednym. Ciężka praca to jego przeznaczenie. Solidny, wygodny i dobrze wykonany powinien długi czas spełniać nasze wymagania. Rozsądne wymiary nie przeszkadzają, a ogólna solidność pozwala nadużywać go dość poważnie. Oczywiście nóż, przede wszystkim służy do cięcia, co MPK-S’em wykonuje się bez problemów, które mogłaby sugerować spora grubość klingi, ale w terenie różnie bywa. W tym wydaniu zapas mocy nie przeszkadza podstawowym zadaniom. Nóż okazał się wyjątkowo twardym zawodnikiem. Obróbka mechaniczna i termiczna klingi nie pozostawiają nic do życzenia. Pod tym względem, nóż jest wręcz wzorcowy. Podobnie maja się kwestie ergonomii, zarówno rozmiary jak i kształt rękojeści i całego noża sprawiają, że pracuje się nim bardzo wygodnie, bezpiecznie i efektywnie. Mogę śmiało polecić ten nóż wszystkim osobom potrzebującym poważnego narzędzia do ciężkiej pracy. Ta konstrukcja może znieść na prawdę dużo. Sugerowałbym jedynie zastąpienie oryginalnej pochwy jakimś innym rozwiązaniem, chyba, że mamy w zwyczaju troczyć nóż do plecaka, lub nosić pas z ekwipunkiem na bluzie. Wtedy pochwa nie będzie nam sprawiać kłopotów.

Plusy:

  • solidność
  • ergonomia
  • optymalne wymiary
  • dopracowany projekt

Minusy:

  • klekocząca i uwierająca pochwa

tekst i zdjęcia: Wojtas


Home