Hatsan 55-S
cała (albo prawie cała) prawda o "turczynkach" - test długodystansowy ;)


hatsan.jpg (6023 bytes)Na temat kupna broni pneumatycznej rozmawialiśmy od dawna.  Moja żona za czasów szkolnych strzelała w konkursach LOK-u (swoją drogą odnosząc sukcesy),  więc to ona właśnie "nadawała" na temat kupna jakiegoś pneumatyka. Rozmowy wzmogły się po zniesieniu pozwoleń na wiatrówki, ale potem znowu ucichły. Jak to w życiu bywa, zakup ów był odwlekany i odwlekany, aż pewnego razu dłubiąc w internecie natknąłem się na stronę o wiatrówkach,  gdzie poczytałem troszkę recenzji.  Byłem zaskoczony opisywanymi możliwościami karabinków - tego nie potrafiły Łuczniki,   z których niegdyś dane nam było obojgu strzelać. Do tej pory wydawało mi się,   że wiatrówka to taka większa wersja strzelby na przylepki,  którą Piotruś Fronczewski dostaje w czoło na czołówce "Rodziny zastępczej" - jednak po lekturze opisów i doświadczeniach o których niżej,  zasadniczo zmieniłem zdanie:

"Bakcyla" złapaliśmy natychmiast - do tego stopnia, że broń postanowiliśmy kupić już, zaraz, stąd czas oczekiwania na wysyłkę ze sklepu internetowego wydawał nam się zbyt długi.  Kilka telefonów i chcąc nie chcąc jechaliśmy do myśliwskiego,  gdzie czekał na nas Hatsan 55S.  Śpieszę wytłumaczyć, że to nie na niego "ostrzyłem zęby" - a raczej na Gamo Hunter 440, ale jak się nie ma co się lubi . . .  Gamo było "do ściągnięcia" , a nie "od ręki", co przesądziło sprawę - poza tym drugi karabinek i tak miałem zamiar kupić w późniejszym terminie. Hatsan był nam marką całkowicie obcą,  tureckie pochodzenie - umówmy się - to nienajlepsza reklama - ale cena na poziomie 500PLN wydała nam się na tyle śmieszna, że postanowiliśmy zaryzykować, a dodatkowo sprzedawca mamił nas prędkością początkową śrutu na poziomie 320m/s (poźniej okazało się,   że w internecie dane dla tego modelu podają Vo = 300m/s ,  co i tak jest wartością b. znaczną).  Znalazło to poniekąd uzasadnienie w rzeczywistości.


Pierwsze odczucia estetyczne miałem raczej pozytywne - bez wodotrysków,  ale nieźle. Spora waga. Wykonanie dobre,  dokładne,  czarna oksyda. Widać oszczędności materiałowe,   gdyż zarówno muszka,  szczerbinka,  osłona spustu jak i nawet sam język spustowy(!) są wykonane z plastyku,  co jak się później okazało nie wpłynęło ujemnie na pracę tych elementów. Łoże w klasycznej formie,  wygodne, chociaż b. miękkie - łatwo w nim odgnieść np. obrączkę. Lufa łamana wymaga sporej siły do naciągnięcia.  Zjawisko to później ustąpiło i szło już znacznie lżej,  niestety przeszło wraz z wysoką mocą karabinka :( ,  ale nie uprzedzajmy faktów.  Broń posiada automatyczny bezpiecznik,  rozwiązanie proste ale skuteczne i przydatne. W kwestii mojej opinii o "salonie sprzedaży" i odpowiedzi na pytanie, czy opłaca się kupować broń w wyspecjalizowanych firmach warto wspomnieć o sprzedawcy który w sklepie, aby pokazać mi że broń działa, oddał strzał nienaładowaną flintą (i cieszył się z tego niepomiernie), co jak wiadomo jest zabójcze dla sprężyny. Pozwolę sobie tego nie komentować w żaden inny sposób poza tym,  że jak ktoś jednego dnia sprzedaje buraki,  drugiego cegły,  a trzeciego wiatrówki,  to w rezultacie na niczym nie będzie znał się wystarczająco dobrze.  Spuszczając zasłonę milczenia na tą żenującą scenę wpakowaliśmy karabinek do bagażnika i natychmiast wybraliśmy się na naszą Bobrówkę - tj. można by rzec ranczo,  hacjendę - ponad hektar ziemi w lesie - bez uciążliwych sąsiadów, a zatem raj dla kogoś takiego jak my,  z wiatrówką w bagażniku :)

    Pierwsze wystrzały napawały wielkim optymizmem. Broń miała dużo większy od spodziewanego odrzut, dymiło z lufy świeżym olejem :) .  Karteczka papieru o wymiarach ok. 10x10cm powieszona na drzewie została trafiona zarówno z 10,   20 . . .  jak i 40m! Jak na pierwsze pół godziny strzelania uznaję to za niezły rezultat. Siła wystrzału znaczna,  śrut znikał w drzewie całkowicie. Jako pierwszy próbowaliśmy Tomitex szpic,  gdyż niczego ponad to nie mieli w sprzedaży. Do akcji poza karteczkami wkroczyły butelki,  puszki,  zakrętki itp. gdyż szczerze przyznam - strzelanie do tarczy niezbyt atrakcyjną czynnością jest ;) Z czasem odległości rosły, cele malały,  ale wszystko to i tak wolniej od moich ambicji ; ) Zamówiłem przez internet kilka rodzajów śrutu - m. in.  czeski Boxer szpic,  kulki Gamo,  rozrywający Hollow Point Walthera oraz Field& Target i Silverpoint firmy H&N,  o której tyle dobrego zdarzyło mi się czytać. Do mojej flinty za najlepsze (czyt. :najcelniejsze) uznaję śruty:

No. 1 HN Field&Target
No. 2 Diabolo Boxer
No. 3 HN Silverpoint (ale tylko do 20m) - może i jest stabilny na wietrze, ale cechuje go większy od przeciętnego opad - jak kto lubi.  Z celownikiem wyposażonym w kompensację zapewne będzie super, co potwierdzają opinie wielu,  wielu strzelców, uznających Silverpointa na wespół z Barracudą za najlepszy śrut. Tymczasem ja wolę dwa pierwsze - w tej flincie,  oczywiście.


Poniżej krótkie zestawienie wyników osiąganych w szczytowej formie (tzn. po kawce, przed listem ze skarbówki ; ) ),   przy użyciu Field&Target,  względnie Boxera. Warto wspomnieć, że jestem okularnikiem z niemałą przecież wadą -4.  Oczywiście wszystkie próby z otwartych, standardowych przyrządów celowniczych.

10 - 15m :
- korek od butelki 1l - praktycznie 100%
- tarcza standardowa (z "12" w środku) - zdarzyło mi się wsadzić kilka śrutów pod rząd idealnie w ten sam dwunastkowy punkt. Normalnie zawsze w "czarne pole", czyli min. 9-10
- wiklinowa witka szerokości 4-5mm - ok. 90% (ciekawostka : rozrywający Hollow Point działa,  - tylko on urywał witkę przy pierwszym trafieniu. Inne śruty ją strzępiły.  Ponadto tylko on robi dziurę większego kalibru niż 4. 5mm,  ale rewelacji nie należy się spodziewać. Celność niezła. )

30 - 40m
- butelka 1l - 100%
- puszka po piwie blisko tej wartości (nieliczne tylko nie trafiają, co zrzucam na niedoskonałość śrutu )

50 - 70m :
- butelka 5l - 100%
- puszka po piwie - ok.  80%

100 - 150m (!!!)
- butelka 5l - ok. 60%

Pragnę zauważyć, że podczas strzelania do 70m nie było konieczne nanoszenie żadnych poprawek, czyli opad śrutu był symboliczny!!! Daje to wyobrażenie o jego sile.   Jedynie przy strzelaniu na niesamowite dla mnie 150m celowałem ok. pół metra nad cel.  - da się to skorygować podniesieniem regulowanej w obu płaszczyznach szczerbinki, wtedy można strzelać wprost w cel. (!!!) Siła pocisku z tej odległości jest niewielka,  z trudem narusza (nie przebija, ale wywołuje silne rozwarstwienie) butli 5l po wodzie mineralnej. Największą energię zdaje się wyzwalać Silerpoint (tzn. wywołuje największe rozwarstwienie) i niekiedy perforację powierzchni - jeśli woda jest w butli, powoli zaczyna wyciekać. O trafieniu kulką w tak odległy cel można zapomnieć.  Równie prawdopodobne (lub też - nieprawdopodobne) jest odstrzelenie komarzych jajek z 15km posługując się wspomnianym na wstępie pistoletem na przylepki.


Przyszła kolej na próby przebijalności - i tu kolejne powody do dużego uznania. Testowaliśmy praktycznie wszystkie ze wspomnianych wyżej rodzajów śrutu.  Przede wszystkim poczatkowy szok - kulka - zarówno Tomitexu jak i Gamo przebija znacznie lepiej od innych pocisków, wliczając w to ciężkiego Silverpointa.  Niestety celnosc ich jest znacznie gorsza (skupienie kulek już na 10m wynosi ca 5cm, a to dużo za dużo) i lubią wypadać z lufy podczas zatrzaskiwania.  Warto na to uważać.

    Testy przebijalności kształtują się następująco:

Odleglosc ok. 15m.
- dekiel od puszki po farbie (typówka, 1 l).  Znacznie twardsza od puszek po
piwie,  reką nie do zgniecenia, zdecydowanie twardsza blacha od pergaminowych używanych do produkcji puszek browarowych.
Każdy śrut "diabolo" - na wylot
Kulka - na wylot

To samo, ale puszka polozona plasko - zatem dwa dekielki
Każdy śrut "diabolo" - pierwsza plaszczyzna na wylot, w drugiej glebokie wgniecenia
Kulka - obie plaszczyzny na wylot i rykoszet po strychu ;)

Wiadro po farbie 10l
Każdy śrut "diabolo" - wgniecenie - ewent.  lekka penetracja blachy w postaci "swiatla" w ok. 5% przypadków
Kulka - w 80% na wylot + wgniecenia na drugiej sciance

Strzały z bliskich odległości typu 3m (przy użyciu kulek) pozwalają przestrzelić wiadro na wylot - nie dno, a oba boki i oszpecić zarazem betonową ścianę!


Moja flinta osiągnęła "przebieg" rzędu 4tys.  strzałów w ciągu 3 tygodni.   Niespodziewanie,  praktycznie w ciągu jednego dnia gwałtownie zaczęła tracić moc. Sprężyna przy naciąganiu zaczęła wydawać tajemnicze, trzeszczące odgłosy. Nawet strzelając na 20m konieczne stało się odłożenie poprawki!Taki był koniec tej sprężyny,  taki jest koniec tej flinty. Postaram się ją na dniach reklamować. Co skłania mnie do nowego zakupu - najprawdopodobniej HW77 bądź BSA lub Webley'a i doposażenie go w coś pokroju Bushnell Banner,  a nie np. wymiany sprężyny i zakupu optyki? Pomijając takie aspekty jak prestiż czy orzechowe łoże innych marek ;) jest kilka powodów obiektywnych
- nieregulowany,  zbyt twardy spust Hatsana
- podejrzenie, że i reszta podzespołów Hatsana55S (jak np. mechanizm spustowy) jest podobnej jakosci,  (skoro język spustowy wykonany został z plastyku!), co zapowiada nieuniknione problemy w przyszłości.    
- nieznana marka,  trudniejszy serwis,  niewielka ilość opcji tuningowych
i jeden subiektywny - wydaje mi się, że droższa flinta będzie oględnie mówiąc,   lepsza.  Silniejsza,  celniejsza.

Hatsan zaskoczył mnie ( i moich korespondencyjnych znajomych dysponujących droższą bronią ) z początku swoimi właściwościami,  potem blask ten przygasł w związku z krótką żywotnością tej broni. Posiadam tylko jeden egzemplarz takiej wiatrówki, stąd zawsze może istnieć podejrzenie, że to ten pechowy. Jeżeli i inne Hatsany są równie silne i celne, oraz bardziej żywotne to jest to broń doskonała jak na swoją śmieszną cenę. Jeśli każdy z nich wytrzymuje jedynie 4tys. strzałów,  to mam mieszane uczucia. Zawsze jednak istnieje możliwość oddania broni do rusznikarza który zmieni sprężynę i uszczelkę na coś z renomowanych producentów, a wtedy. . . .  ho ho! - jeśli ktoś strzela jedynie rekreacyjnie to można rzec, że trafił na właściwą wiatrówkę. Tanią,  o znakomitych właściwościach.

Jeśli komuś mało, za podsumowanie radzę ponowanie przeczytać kilka akapitów dotyczących przebijalności i zastanowić się, jak ma się pod względem twardości blacha wiadra po farbie 10l do np. tkanki mieśniowej na ludzkim brzuchu, szyi,  itp.   . . .  dlatego ostrzegam! UWAGA: Ta broń jest niebezpieczna! Nieodpowiedzialne użycie grozi ciężkim okaleczeniem lub nawet śmiercią!Podpisuję się pod przywróceniem zezwoleń na wiatrówki! Lepiej włożyć trochę fatygi w uzyskanie zezwolenia, niż zostać postrzelonym przez jakiegoś nieodpowiedzialnego sracza!! Przepis nie ograniczający mocy, a zabraniający gwintowanych luf jest poroniony!!!

Andrzej Hałaburda
PS:Korzystając z okazji pozdrawiam Tomka Zataja,  Bobiego(fana Webley'ów) i Pitera :)


Home