Benchmade balisong mod. 46


Od jakiegoś czasu, zaciekawiły mnie noże, popularnie zwane u nas „motylkami” czy (rzadziej) balisongami. Bajerancki sposób otwierania, ciekawa budowa i te przyjemne dla ucha kliki… Po kilku tygodniach zabawy, kupionym na bazarze za 15 złotych motylem, postanowiłem zaopatrzyć się w coś z wyższej półki. Mój wybór padł na balisong`a znanej i cenionej firmy Benchmade, która ma w swojej ofercie dobrych kilka ich typów. Wspólną cechą wszystkich noży spod marki BM jest dokładność wykonania, wysokiej jakości materiały i patenty, doskonale sprawdzające się w praktyce…czy tak jest i tym razem? Szybko zlustrowałem całą kolekcję balisongów z katalogu BM i zdecydowałem się na model, oznaczonego numerem 46, o ostrzu w kształcie włóczni (z angielskiego „spear blade”) oraz – będąc tradycjonalistą - wersję „plain”, bez pokrycia rękojeści (do wyboru były pokrycia specjalnym, czarnym „proszkiem” lub anodyzowane). Po 2 tygodniach, nóż wylądował w moich rękach…. Przy pierwszym kontakcie szok – balisong jest lekki, wręcz za lekki, jak początkowo mi się zdawało. Bawiłem się wcześniej podobnym nożem marki Herbertz, który był dosłownie 2 razy cięższy od Benchmade`a!!! Zasługą tego są rękojeści ze stopu tytanu, odporne, ale – jak już napisałem wcześniej – naprawdę lekkie. Połączono je z ostrzem za pomocą śrub w standardzie torx (rozmiar 8), które w razie potrzeby (czytaj poluzowania) można bez problemu dokręcić…


Ostrze modelu 46 wykonano je z dobrej gatunkowo stali 440c, porządnie zahartowanej i praktycznie nierdzewnej, co jest szczególnie ważne, bo balisong ZAWSZE powinien chodzić gładko i nie stawiać większych oporów przy manipulacjach. Tego oporu zaś nie stawia raz - dzięki specjalnym podkładkom, dwa - za sprawą preparatu militec-1, będącego wyśmienitym lubrykantem (mój nóż był nim porządnie potraktowany). Wszystko to sprawia, ze balisong chodzi jak marzenie, przez co początkowo nie potrafiłem przyzwyczaić się do dosłownie pływającego po podkładkach ostrza – zresztą nadal się przestawiam, bo różnica pomiędzy chińskimi motylkami z bazaru, a balisongiem od Benchmade jest jak między Syrenką, a Porshe…niestety również cenowo, o czym później. Nie bez przyczyny wspomniałem na początku o firmowych patentach, jednym z nich jest tzw. „Spring-latch” (patrz zdjęcie), czyli zaczep na sprężynie – rozwiązanie proste a zarazem genialne. Dzięki temu „wynalazkowi”, zaczep nie lata sobie bezwładnie w lewo i w prawo, a spokojnie „trzyma się” pionu. Z kolei żeby otworzyć balisong`a, wystarczy tylko ścisnąć rękojeści – jak dla mnie rozwiązanie idealne…


Oceniając jakość wykonania modelu 46, naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Główną bolączką, zwłaszcza tych tanich balisongów, jest zaczep, który po jakimś czasie przestaje trzymać, zwłaszcza w pozycji otwartej – tutaj oczywiście taka sytuacja nie ma prawa mieć miejsca. Samo ostrze, dzięki specjalnej konstrukcji rękojeści, z niczym się nie zderza, a więc nie ma prawa się podczas manipulacji uszkodzić. Zaś co do luzów, pomiędzy ostrzem, a podkładkami, to takowe oczywiście występują, aby dało się wprowadzić lubrykant, ale śruby torx zawsze można dokręcić, jeśli komukolwiek przeszkadza minimalna luka. Cena…SRP za model 46 wynosi 180$, czy warto zapłacić taką kwotę za balisong`a? Po kilkudniowym kontakcie z produktem marki Benchmade, z czystym sercem mogę powiedzieć, że tak! Dokładność wykonania, bardzo dobre materiały, przemyślana konstrukcja i te agresywne, choć jednostronnie fałszywe ostrze … Piękno i doskonałość każdym calu sprawia, że już nigdy nie spojrzę na balisongi, które można kupić u nas za grosze …

Recenzja: Vince

Długość całkowita:

9.70"

Długość po złożeniu: 5.50"
Długość ostrza: 4.20"
Materiał ostrza: 440C
Materiał rękojeści: Tytan
Latch: standard lub spring-latch
Pochwa: cordura, noszenie pion / poziom

Home